Moi drodzy, nie wiem, czy wiecie, ale jest taka wyjątkowa strona w sieci, gdzie wchodząc możemy coś zrobić dla naszych milusińskich... Nie kosztuje to za wiele czasu, bo wystarczy raz kliknąć w chłopczyka, a tym samym przyczyniamy się do tego, że jakiś maluch nie będzie głodny. Niestety nie działa wielokrotne klikanie, więc musimy te stronę odwiedzać każdego dnia...

No ale to chyba nie stanowi dla Was żadnego problemu, prawda ? Skoro i tak łazimy tyle po sieci, to minuta więcej nie narazi nas na jakieś kolosalne straty, a jak możemy przez to pomóc dzieciom, to czemu nie...

Mam kolegę radiowca - Krzysia, którego serdecznie pozdrawiam w tym miejscu, który już nieprzerwanie do roku tam wchodzi każdego dnia i klika w brzuszek Pajacyka. Ja niestety nie jestem aż taki wytrwały, ale i tak staram się o tym pamiętać. A Wy, czy już dziś nakarmiliście brzuszek Pajacyka, czy ociągacie się z kliknięciem... a więc do dzieła.

Nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować serdecznie w imieniu maluchów, że odwiedziliście ich stronę. Jakby to powiedział mój kolega ksiądz - nie będzie Wam to zapomniane JJJ

Bo jak nie... to taki może Was spotkać los... ciemne chmury zbiorą się nad Waszymi głowami... ale to już dopisek ode mnie. Bardzo mi się spodobała ta tapeta. Nie należy tego oczywiście brać zbyt dosłownie, no chyba, że ktoś bardzo by chciał... Oczywiście, że może, ale na własną odpowiedzialność.

Tak naprawdę, to codziennie chyba spotykamy na ulicach osoby, które w mniej lub bardziej przyjazny sposób proszą nas o pomoc... głównie materialną. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie warto im pomagać, choć wielu tak twierdzi i... trudno się z nimi nie zgodzić. Ja rzadko daję pieniążki na ulicy, raczej wolę zabrać dziecko ze sobą do sklepu i kupić mu coś do jedzenia, bo wtedy mam pewność, że nie wyda tych otrzymanych złotówek na piwo, czy alkohol...

Moja koleżanka Kasia ma na to inne rozwiązanie - woli wpłacić pieniążki na konto jakiejś fundacji, bo wtedy ma pewność, że te środki zostaną dobrze wydane. I w tym temacie popieram Kasię całym sercem i rozumem...

Pewnie się w tym momencie uśmiechnie do mnie, bo ja rzadko się z nią zgadzam... No ale, jak trzeba, to nie ma wyjścia... J

Nie wszystkim z nas układa się życie kolorowo i używając określenia znanego z dziecinnych lat - jak w bajce. Są tacy, którzy nie mają szczęśliwego dzieciństwa, nie mają zabawek, nie chodzą z rodzicami na spacery... nie wyjeżdżają na wakacje. Tak jest zbudowany ten świat, że nie wszyscy z nas mają to, czego potrzebują, za czym tęsknią... Każdy chyba zna ten problem z własnego dzieciństwa. Ileż to razy słyszeliśmy od swoich rodziców - NIE... Trudno nam było to zrozumieć i pogodzić się z tym...

Kiedyś pojechałem jako opiekun na kolonię z dziećmi z domu dziecka. Wiele osób mi to odradzało, że to trudna młodzież, że sobie nie poradzę, że jeszcze sobie kłopotów narobię... Nie powiem, abym się nie wahał i nie zastanawiał, czy ja tak do końca zdaję sobie sprawę z tego, w co się pakuję. Ale pojechałem i nie mam czego żałować...

Nie była to łatwa wyprawa. Pojechaliśmy nad jeziora. Doszedł jeszcze jeden aspekt - niebezpieczeństwo i ryzyko, że może im się coś stać nawet wtedy, kiedy będą pod moją opieką... Nie sposób przecież upilnować każdego z osobna...

Jestem zdania, że to niekoniecznie młodzież, czy w tym konkretnym przypadku - dzieciaki są trudne, ale często to my sami nie potrafimy sobie z nimi poradzić. I chyba trochę racji w tym mam. Były dni, że miałem ich serdecznie dosyć i miałem ochotę wsiąść w autobus i wrócić do domu, ale... były i takie dni, że... po prostu warto było dla tych krótkich chwil radości jechać na ten obóz...

Kiedyś przeczytałem pewne japońskie przysłowie, które na długi czas pozostało w mojej pamięci - człowiek sam w sobie jest wart tyle, ile warte są wszystkie osoby, którym pomógł...Uważam, że Japończycy, to bardzo mądry naród... i chyba sporo możemy się od nich nauczyć. I nie mam tu tylko i wyłącznie na myśli techniki, w której od dawna przodują.

Jakby się nad tym głębiej zastanowić, to nie są to tylko puste słowa. Często przecież tak niewiele potrzeba, aby komuś sprawić radość. I naprawdę nie chodzi w tym wszystkim o pieniądze, choć nie ukrywam, że one niejednokrotnie rozwiązują wiele problemów... ale nie tylko one.

Tak naprawdę, to liczy się serce i chęć pomocy drugiemu człowiekowi. Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, że są takie rzeczy, których nie da się ani kupić za pieniądze, ani tym bardziej przeliczyć na ten środek płatniczy. Ciepło, miłość, bezpieczeństwo... przecież tak niewiele czasami potrzeba, aby komuś to właśnie dać. Zwykłe z pozoru gesty, które nie wymagają zbytniego wysiłku, a które przynoszą tyle radości... Jest chyba tylko jeden warunek - jeśli już na coś się decydujemy, to niech będzie to szczere, czyste, autentyczne, bo tylko wtedy jest piękne w swojej prostocie.

Więc nie bójmy się kochać, przytulać... powiedzieć coś miłego na powitanie... przecież to takie proste... tak niewiele kosztuje, a tak dużo niesie z sobą radości i pozytywnych wibracji...

 

 Wróć