Jamón, spaliny i Picasso, czyli cały Madryt

 

Zapewne po trzech, może czterech dniach spędzonych w Madrycie zadasz sobie pytanie - co ja robię w tym upale, z dala od morza, miedzy rozgrzanymi kamieniami i piaskami Kastylii ? Hemigway mawiał o Madrycie, ze jest kwintesencją Hiszpanii.

Madryt to przede wszystkim tłumy na Puerta del Sol i Gran Via, zgiełk i pokrzykiwania sprzedawców dość popularnej loterii Once, setki małych restauracyjek z dywanem śmieci na podłodze, w których zjeść możesz smażone pulpo, czyli ośmiornicę posypaną papryką. Madryt w niczym nie przypomina innych hiszpańskich miast. Nie pachnie, jak Barcelona owocami, rybami i morską bryzą, nie unosi się tu woń przypalonych ziół i czosnku jak w La Corunii, czy Lugo, nie odnajdziemy także tajemniczego klimatu Sewilli, czy Cordoby... Na próżno by także szukać woni kadzidła i butwiejącego drewna, jak w Santiago de Compostela. Ale mimo tego Madryt ma swój niepowtarzalny klimat i zapach. Mieszą się tu woń dymu cygar z aromatem wina, spalinami, żarem bijącym od rozgrzanych murów i smrodem rozkładających się pod wpływem ciepła resztek

Jedzenia. Niemal z każdym krokiem ten zapach się zmienia. Kuszący aromat kawy parzonej w wielkim chromowanym ekspresie miesza się z duszącymi oparami ciężkich perfum. Poczuć także można wszechobecny zapach dojrzewającej szynki - Jamón. Takie szynki właściciele sklepików wieszają wprost nad ladą, więc siedząc sobie spokojnie przy barze i popijając piwo można nagle poczuć spadającą na głowę krople tłuszczu. Szybko jednak zapomina się o tym pochłaniając smaczną kanapkę z kawałkiem pachnącego mięsa. Zapach tych szynek, to także część zapachu Madrytu. To mięso po kilku miesiącach wiszenia w samym centrum lokalu pachnie już nie tylko

dymem, ale chyba przede wszystkim tym wszystkim, co wydarzyło się w danym lokalu... tysiącami wypalonych ducadosów - najpopularniejsza marka papierosów, kawą chętnie mieszaną z brandy oraz aromatycznymi ziołami, które kucharz sypał na rozgrzany ruszt.

W barach pachnie pomarańczami pokrojonymi w małe plasterki, które pływając z kawałkami cytryn w winie tworzą orzeźwiającą Sangrię.

W środku lata temperatura w Madrycie sięga 30 stopni, a wszechobecny hałas motocykli i skuterów zniechęca do spędzania tu letnich wieczorów. Hałas nie milknie nawet nocą. Większość mieszkańców tego miasta stara się znaleźć sobie zaciszne miejsce i często urządza wypady za miasto...

Madryt najpiękniej wygląda w maju, kiedy wszystko kwitnie, upały tak nie doskwierają, a i turystów nie ma za dużo... Jeśli naprawdę chce my się nacieszyć Madrytem i jego zabytkami, to raczej sugerowałbym wybrać się tam w końcowych miesiącach wiosny, albo na początku lata.

 

Atrakcje Madrytu

 

Słoneczne serce miasta

Madryt ma wspaniały królewski pałac, ale nie jest on jednak pępkiem tejże metropolii. Na swoje nieszczęście ma wiele pięknych i niestety bardzo ruchliwych ulic, z których żadna nie jest najważniejsza.

Nawet Gran Via, przy której rozsiały się ważne biura, banki, hotele, ani Calle de Alcala, obstawiona z kolei ministerstwami, która odwiedzana z reguły jest przez polityków i biznesmenów. Tak właśnie była koncepcja rozbudowy miasta - Ciudad Lineal - czyli mówiąc po naszemu liniowa. Jak popatrzymy z lotu pataka na ulice Madrytu, to z pewnością dostrzeżemy, że ulice wyglądają jak kratki w zeszycie siedmiolatka.

Za serce i wizytówkę Madrytu uznać można plac Puerta del Sol - Brama Słońca. W tym miejscu krzyżują się trzy linie metra i stąd rozchodzą się gwiaździście główne aleje Madrytu. W tym miejscu każdy turysta podejmuje pierwszą i zarazem najważniejszą z decyzji, jaki Madryt chce poznać.

Na Puerta del Sol nie ma pomników, monumentalnych zabytków... jest tylko piękna fontanna i rzeźba przedstawiająca niedźwiedzia wspinającego się na drzewo mącznicy - madrono. Jest to herb Madrytu. Za plecami niedźwiedzia zaczyna się najbardziej ekskluzywny deptak miasta - calle de Preciados, a na nim sklepy, sklepy... i jeszcze raz sklepy.

Warte odwiedzenia są bary i restauracje wokół Plaza de Santa Ana. Przy tym właśnie placu stoi słynna piwiarnia niemiecka - Ceveceria Alemana, której wystrój z początku wieku pozostał prawie nie zmieniony do dzisiaj. Było to jedno z ulubionych miejsc Hemingwaya. Można tu oczywiście wstąpić na drinka, ale zalecam daleko idącą ostrożność w zamawianiu potraw... nasze ulubione karty kredytowe lub portfel mogą tego nie wytrzymać J

Wąskie uliczki zataczają łuki, więc nie ma w tym zupełnie nic dziwnego, że idąc cały czas prosto trafisz po pewnym czasie w to samo miejsce, z którego wyszedłeś. Zdecydowanie należy uważać na torebki i aparaty fotograficzne, bo niespodziewanie dla nas samych mogą zmienić nagle właściciela.

Spacerować po Madrycie można godzinami... warto zatrzymać się na przepyszną kawę w Cafe Arenal, by przy okazji posłuchać jazzu w swingującej kafejce. Obok hotelu Victoria warto jest przysiąść na skwerze i obserwować rozgestykulowanych starców rozprawiających, jak to im dobrze było za czasów Franco... Nawet w upalne dni mają na głowach czarne kapelusze i z zaciekawieniem przyglądają się zakochanym młodym parom. Kilka kroków stąd znajduje się pchli targ Rastro, świat starych fotografii, wypolerowanych sreber i mebli. Afrykańskie bębny leżą koło bagnetów, kastaniety na pożółkłych gazetach, zaśniedziałe lustra stoją oparte o ściany...

Flamenco i dym

Z Puerta del Sol łatwo jest dotrzeć do Plaza Mayor, na którym zwłaszcza wieczorami dużo ciekawego się dzieje. Znajduje się tu niezliczona ilość kafejek, barów, ulicznych grajków, mimów. W tej części miasta można trafić do typowej cygańskiej winiarni - bodegi, gdzie ktoś gra na gitarze przejmujące frazy flamenco, a dym cygar przyprawia wchodzących doń gości o ból głowy równie szybko, jak popijane sherry.

Gdy traficie tutaj w porze sjesty, będziecie mogli zjeść naprawdę tani obiad w jednej z restauracyjek. Ale jest inny równie sprytny sposób i nie tak bardzo rozpowszechniony. Otóż niektóre drzwi dosłownie na dwie godziny otwierają się i zawisa na nich kartka - menu del dia. Gdzieś na trzecim piętrze stoją zwykłe stoły i gospodyni domu serwuje to, co przygotowała dla swojej rodziny. Sałatka z pomidorów, papryki i cebuli, genialny chłodnik, domowe wino, schab w czosnku, popularny jajeczny budyń - flan - na deser, do tego obowiązkowo kawa i to wszystko można zjeść za niecałe 14 złotych.

Nieopodal tego placu znajduje się gmach opery i obok niego monumentalna bryła - Palacio Real, czyli Królewskiego Pałacu, który zachęca do zwiedzania wielką zbrojownią, galerią obrazów, co jest rzadkością - królewską apteką oraz gigantyczną kolekcją powozów usytuowaną w pobliskim parku. Po wyczerpującym spacerze po licznych komnatach i długich schodach pałacu sugeruję zejść w dół do pięknego ogrodu za Casa del Moro, w którym można skryć się w cieniu drzew i pooglądać naprawdę rzadkie gatunki ptaków - czarne łabędzie.

Ale Madryt jest także miastem niespodzianek i dużo bardziej ciekawszy może okazać się mały, nawet niepozorny kościółek, czy przyklasztorna kaplica. Ilość obrazów, rzeźb i pięknych ołtarzy w madryckich świątyniach zdumiewa za każdym razem. Wiele tego typu budowli to wręcz samoistne muzea, ale cechuje ich jedna podstawowa zaleta - nie trzeba płacić za zwiedzanie.

Warto odwiedzić Centro de Arte Reina Sofia - muzeum sztuki XX wieku. Znajdują się tu dzieła artystów tej klasy, co Pablo Picasso, Joan Miró, czy sławny ze swej ekstrawagancji, ale i hojności Salvador Dali.

Korrida

Tego, że jest to sport narodowy Hiszpanów nikogo chyba specjalnie nie trzeba przekonywać. Dla korridy są w stanie zrobić bardzo wiele. Bez względu na stosunek do korridy należy zobaczyć arenę Las Ventas - jedną z najpiękniejszych w Hiszpanii. Zbudowana na początku lat 30-tych XX wieku może pomieścić około 23 tysięcy widzów. Jej forma w stylu neomudejar i wyszukana ceramiczna dekoracja stanowią oprawę walk, które odbywają się tutaj od maja do października. Ale nie tylko korrida się tu odbywa. Od września do października odbywają się tu także koncerty muzyki rockowej.

Walki byków to w tym kraju świętość. W dzień św. Izydora król mianuje nowych toreros, którzy robią wszystko, aby zapisać się w pamięci widzów i monarchy, jako sprawni, silni i odważni desperaci, który czasami krótkie chwile swojej chwały i zwycięstwa przypłacają własnym zdrowiem... Ale czego się nie robi, żeby choć na chwilę stać się sławnym.

Nocne rozrywki

W latach 90-tych nastąpił gwałtowny rozwój muzyki flamenco, jak i samym zainteresowaniem tego typu stylem życia, dlatego zdecydowanie warto wybrać się wieczorem do jednego ze znanych klubów takich, jak La Solea, czy Cafe de Chinitas. W tych lokalach bywały nawet same koronowane głowy, a także artyści, prezydenci. Można tu zobaczyć poruszające widowisko, jakie potrafią stworzyć tylko najlepsi pieśniarze i tancerze. Warto zapłacić więcej za bilet, ale za to zapewnioną będziemy mieli rozrywkę na iście królewskim poziomie. Show zazwyczaj zaczyna się przed północą i trwa jakieś dwie, do trzech godzin. Zdecydowanie nie warto wychodzić wcześniej, bo stracimy wtedy możliwość zaobserwowania, jak żywiołowo i spontanicznie reaguje publiczność na występy swoich ulubionych tancerzy, by w końcowej fazie przyłączyć się do przedstawienia i bawić się razem z zespołem

Nie tylko mała przekąska

Słowo mówiące więcej, niż zawiera w swoim znaczeniu - tapas. To nie tylko mała przekąska, ale i styl życia - część rytuau, na który składa się również mocniejszy napój, dobre towarzystwo i ożywiona dyskusja. Tapa to niewielka porcja jedzenia - np. koreczek anchois, pulpet, garść oliwek, plaster sera, czy nawet szynki. Małe tapas wybierane przez kelnera są zazwyczaj bezpłatne, ale za większe porcje - tzw. raciones trzeba niestety już zapłacić we własnym zakresie.

Zakupy w Madrycie

Oryginalnym upominkiem z podróży po Hiszpanii są produkty spożywcze takie, jak wonny szafran, wykwintny nugat, czy choćby wędliny z wieprzowiny. Zdecydowanie najlepszą szynką jest jabugo, a przy zakupie szafranu musimy pamiętać o tym, że jest to... niestety najdroższa przyprawa na świecie. Mało kto wie, że tak popularne u nas espadrile są hiszpańskim wyrobem regionalnym. Można znaleźć w Madrycie dwa genialne sklepy, gdzie espadrile sprzedawane są we wszystkich kolorach tęczy i wielu fasonach. Zaglądają do tych małych butików także sami członkowie rodziny królewskiej. Warto więc odszukać sklep LOBO przy małej uliczce calle de Toledo.

 

 Wróć